Skip to content Skip to footer

CZY BIBLIA I NAUKA SIĘ WYKLUCZAJĄ?

W chrześcijaństwie znajdujemy stwierdzenie, że Bóg objawił się nam w dwóch księgach: w Biblii i w księdze przyrody. Skoro stworzył świat, to ten świat będzie o Nim świadczył, tak jak dzieło świadczy o autorze. Król Dawid w Ps. 19:1 napisał: ? “Niebiosa głoszą chwałę Boga, a firmament obwieszcza dzieło jego rąk” (UBG). Wielu wierzących ludzi boryka się jednak z wątpliwościami w pogodzeniu swojej wiary z tym, co prezentowane jest w rozmaitych źródłach jako “prawda naukowa”. Ci, którzy odrzucają lub podważają istnienie Boga, wskazują na pozorne lub faktyczne sprzeczności przekazu biblijnego z aktualną wiedzą o świecie oraz teoriami na temat historii ziemi i wszechświata. Sprawia to, że nawet niektórzy chrześcijanie zaczęli traktować Biblię za jedynie wybiórczo prawdziwą, a jej pozornie “nienaukowe” fragmenty za mity. Czy zatem te dwie sfery – wiary i nauki – się wykluczają? Czy trzeba wybierać pomiędzy uznawaniem albo Biblii, albo nauki i jedną z nich odrzucić? Rozważmy ten dylemat, analizując każdą ze stron tego – matematycznie rzecz biorąc – równania lub nierówności.

Po jednej jego stronie mamy więc pojęcie nauki. Czym ona właściwie jest? Można użyć wspomnianego już wyżej określenia: aktualna wiedza i proces jej zdobywania. Samo w sobie sugeruje to zatem, że jest to pewien etap w ciągłym procesie poznawania, odkrywania – wciąż nieskończony. Wiedza w tym procesie jest zdobywana za pomocą określonych metod wnioskowania, przy zastosowaniu dedukcji i indukcji. Błędem jest więc zrównywanie pojęcia “nauka” z prawdą absolutną, ostatecznym stanem wiedzy. Sama nauka, nawet w obrębie swojej “tymczasowości” jest też niejednolita – na te same kwestie są różne teorie i spory wśród badaczy. Nauka zbiera fakty i na ich podstawie wyciąga wnioski, zauważa prawidłowości i związki przyczynowo-skutkowe. Te fakty jednak też nie są kompletnym i niezmiennym zbiorem – są cząstkowe i interpretowalne.

Historia nauki i historia ludzkości pełna jest przykładów, gdy jedno zrozumienie jakiegoś zagadnienia jest po czasie weryfikowane, zmieniane, dostosowywane, ponieważ pojawiły się nowe informacje. Wśród historyków są wielkie rozbieżności nawet na temat zdarzeń z niedalekiej przeszłości, ponieważ ludzka pamięć jest bardzo indywidualna i wybiórcza. Zachowane źródła pisane także nie powstawały w ideologicznej próżni, przez co rzadko są obiektywne, a czasem podlegają manipulacjom. Również świat fizyki w ostatnim stuleciu przeszedł kilka rewolucji, a nawet w ostatnich latach pojawiają się nowe teorie, ponieważ dociekania sięgnęły sfery kwantowej, gdzie – jak się okazuje – klasyczne prawa fizyki nie obowiązują.

Dodatkowo trzeba wspomnieć, że każde wnioski są wyciągane przy pewnych założeniach, które mogą być błędne lub nieprecyzyjne. Jako przykład można tu podać obliczanie wieku przedmiotów na podstawie tempa rozpadu izotopu węgla C14 – by to zrobić, trzeba założyć, że warunki zewnętrzne nie wpływały na to tempo. Wprowadzenie dodatkowych zmiennych powodowałoby różnice rzędu setek tysięcy, a nawet milionów lat. Świat naukowy nie jest też wolny od subiektywizmu – czasem w badaniach pojawia się efekt potwierdzenia, czyli mówiąc potocznie, znajdujemy to, co chcieliśmy znaleźć.

Mając już obraz tego, czym jest to, co nazywamy nauką, zastanówmy się teraz nad Biblią. Chrześcijanin zasadniczo zakłada, że jest ona nieomylna i niepodważalna, jest pewnikiem. Nie oznacza to jednak, że jest oczywista w znaczeniu. Biblia jest księgą symboli, jest też dziełem literackim, w którym nawet twarde fakty o świecie mogą być opisane językiem poezji (warto przeczytać sobie 38 i 39 rozdział Księgi Hioba, które w piękny sposób opisują ziemię i zjawiska przyrodnicze). Można powiedzieć, że jedną z najpiękniejszych cech Biblii jest jej bogactwo znaczeń, jej interpretowalność – choć jest to jednocześnie wielkim utrudnieniem w jej zrozumieniu.

Próbując ją wyjaśnić i zharmonizować z tym, co wiemy o świecie z innych źródeł, potrzebna jest chęć uznania dobrej woli Autora i brak uprzedzenia, czyli założenie, że zgodność przekazu biblijnego z nauką jest w ogóle możliwa jako jedna z opcji. Z tego powodu – jak i z powodu natury samej Biblii – trzeba najczęściej odrzucić dosłowną interpretację jej tekstu. Z drugiej strony, skoro zakładamy, że Bóg jest Autorem przyrody, to stworzył jej prawa, i sam także tym prawom podlega – zbyt “leniwe” jest zatem tłumaczenie wszystkiego, co niezrozumiałe, mianem “cud”. Przytoczmy tu dwa przykłady.

W Księdze Rodzaju, w opisie stworzenia świata użyte jest słowo “dzień” do określenia długości poszczególnych etapów stwarzania. Pierwszą myślą czytelnika jest uznanie tego za dosłowny dzień o 24 godzinach – ale taka myśl prowadzi do wniosku, że to wszystko mit, ponieważ opisane tam procesy raczej nie mogłyby się dokonać w tak krótkim czasie. Z pomocą przychodzą nam inne fragmenty Pisma – np. w 2 Piotra 3:8 czytamy, że ? “jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień”, natomiast w wielu proroctwach przyjmuje się zasadę, że 1 dzień symbolizuje 1 rok. Zatem skoro “dzień” w Biblii może oznaczać różne okresy, to “dzień” z Genesis nie musi oznaczać 24 godzin, a może trwać znacznie dłużej.

Jako drugi przykład możemy przywołać fragment relacjonujący przejście Izraelitów przez Morze Czerwone. Pierwszym odruchem wobec opisu z 2 Moj. 14 jest niedowierzanie: Jak to możliwe, że rozstąpiło się morze i dziesiątki tysięcy ludzi przeszły na drugą stronę, a ścigająca ich armia została zatopiona? To musi być mit!… Otóż niekoniecznie. Pewni badacze wykorzystali badania geograficzne oraz analizę zjawisk pogodowych i oceanicznych, i na tej podstawie stworzyli hipotezę na temat tamtych wydarzeń. Okazuje się, że w pewnym miejscu na dnie akwenu połączonego z Morzem Czerwonym (zgodnym z biblijnym opisem lokalizacji) znajduje się wał piaskowy sięgający dość blisko powierzchni wody, o długości zaledwie paru kilometrów. Hipotetycznie więc gdyby w tym miejscu zawiał dostatecznie silny wiatr (co obserwowano w innych miejscach na świecie, a nawet w okolicy), mógłby sprawić, że po jakimś czasie szczyt tego wału wynurzyłby się na powierzchnię, a następnie kolejny wiatr mógłby sprawić, że przejście zostałoby z powrotem zalane wodą. Co ciekawe, Biblia wspomina nawet o wietrze w wersecie 21. Nasze wyobrażenia tej sceny tradycyjnie były inne, spowodowane dosłownym odczytaniem wersetu 22, gdzie wody przyrównane są do murów. Nie oznacza to jednak koniecznie, że były to pionowe mury tworzące korytarz, tak chętnie przedstawiany na ilustracjach.

Podsumowując, w porównywaniu relacji biblijnych z dzisiejszą wiedzą naukową warto mieć świadomość, że ani nauka, ani literalne słowa Biblii nie są “sztywnym wzorcem” – jedno i drugie podlega interpretacji, a aktualna nauka nie stanowi pełnego i ostatecznego opisu świata. Dobrze jest więc starać się odnaleźć złoty środek pomiędzy dociekliwością i logiką (bez “ślepej wiary”) a “pokorą wobec wszechświata”, jego ogromu i złożoności oraz świadomością niekompletności swojej wiedzy. Podchodząc w ten sposób, będzie można istotnie uznać, że Biblia i przyroda to dwie zgodne ze sobą księgi, które opowiadają nam o Bogu.

Leave a comment

0.0/5

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.